Ludzie wierzący wyróżniają coś takiego jak dusza. Dla niewierzących człowiek będzie się składał jedynie z ciała i psychiki, oczywiście w największym uproszczeniu, bo przecież w ciele wyróżnimy i nogę i wątrobę, albo kości. Natomiast wśród władz psychicznych znajdzie się pamięć, emocje lub funkcje poznawcze. Zwróćmy uwagę, że w ten sposób od zwierząt byśmy się wówczas różnili niewiele, co najwyżej stopniem rozwoju, przynajmniej psychicznego. Właśnie istnienie duszy byłoby tym istotnym wyróżnikiem rodzaju ludzkiego.
W kazaniach niekiedy można usłyszeć - ja przynajmniej dwukrotnie się z tym spotkałem - pohukiwania kaznodziejów pomstujących na wiernych, którzy "biegają po psychologach albo psychoterapeutach". W kontekście kazania oznacza to, że błądzą, ponieważ powinni iść do Jezusa. Zadziwiające jest przedstawianie rzeczywistości duchowej i psychicznej jako konkurencyjnych. To tak jakby twierdzić, że winogrona są lepsze od wołowiny.
To właśnie w domu mały człowiek uczy się "paciorka" i tutaj dowiaduje się Kim jest "Bozia". Ale jeszcze wcześniej zapoznaje się z zasadami moralnymi. Tak to już jest, że pierwszymi "bogami" są nasi rodzice. Kiedy wreszcie przyjdzie czas na poznanie prawdziwego Boga i jego dziesięć przykazań, nie zastąpi On wcale pierwszych prawodawców- raczej się z nimi zrośnie.
Psychologię niekiedy postrzegamy jak złośliwego diabełka, który szepcze nam do ucha byśmy złość okazali, wyrazili, a więc wykrzyczeli, wyżyli się, rozładowali...
Czy katolik może się rozwieść? Dla wielu osób to dylemat niemałej wagi. Nie tylko życiowy, ale o ciężarze wręcz eschatologicznym, dotyczącym życia wiecznego. Dlatego nie jest dziwne, że z tym pytaniem borykają się osoby wierzące.