zlosc-psychologia

Psychologię niekiedy postrzegamy jak złośliwego diabełka, który szepcze nam do ucha byśmy złość okazali, wyrazili, a więc wykrzyczeli, wyżyli się, rozładowali. Wtedy mamy poczuć się lepiej. A z drugiej strony, jakby na drugim ramieniu przysiadł moralny aniołek, wydaje nam się, że powinniśmy wszystko znosić, ścierpieć, przemilczeć... Czy istotnie złość psychologia usprawiedliwia, a moralność cąłkowicie opdrzuca.

Złość w psychologii nie tylko jest wspaniała

Oba punkty widzenia są w gruncie rzeczy fałszywe, narzucone przez tyleż stereotypowego diabełka, jak i równie wymyślnonego aniołka. Obie postacie są nieprawdziwe, będąc karykaturami rzeczywistych złych i niebiańskich duchów. Psychologia bynajmniej nie narzuca w imię zdrowia psychicznego rozładowywania złości. Po pierwsze, mogłoby to się odbywać kosztem innych- obiektów naszej emocji. Po drugie, w wielu przypadkach byłoby to wręcz szkodliwe, zwłaszcza dla ludzi emocjonalnych, którym bardzo łatwo przychodzi popadać w złość, która w tej sytuacji przeistoczyłaby się w agresję. Po trzecie wreszcie, złość jak każde uczucie, narasta by potem opaść. W związku z tym nie trzeba jej rozładowywać, sama zniknie... tak się przynajmniej wydaje.

Czy złość sama zniknie- co na to psychologia?

Okazuje się jednak, że złość nie musi zniknąć jeśli zostanie zablokowana. Wtedy będzie toczyć swój podziemny nurt. Spoza uśmiechniętej maski będzie się sączyć złośliwy, uszczypliwy, kąśliwy jad. Ponieważ toczy się on wąskim, przyblokowanym nurtem, będzie długo wywierał swój destrukcyjny wpływ. A jeśli i to uda się zablokować? Pozostanie bierna agresja- osoba zacznie zapominać, spóźniać się, psuć i niszczyć pozornie przypadkowo i w sposób nieplanowany. Złość może się też wyrazić somatyzacją, np. prawa ręka zostanie sparaliżowana, dzięki czemu nie zostanie użyta do uderzenia kogoś.

Czy moralność przeczy psychologii złości?

Tak się stanie, kiedy posłuchamy moralnego aniołka. Chyba tylko w językach słowiańskich "złość" jest leksykalnie tak blisko spokrewniona ze "złem". Choćby w języku angielskim "zły" to "bad", a "złość" to "angry". Pozornie dobry duszek mimo to podpowiada, że złość, którą czujemy jest zła, niewłaściwa, niesłuszna i nieodpowiednia. Ale czy rzeczywiście słowiański aniołek jest taki religijny. Zajrzyjmy do Biblii, która wyznacza chrześcijanom moralne standardy. Przypomnijmy sobie Jezusa jak z oburzeniem skręca bicz, aby po chwili wypędzać kupców ze świątyni, wzywając by "nie robili z Domu Bożego targowiska". Albo zwróćmy uwagę na dyskusje Chrystusa z faryzeuszami i uczonymi w prawie, nazywa ich "plemieniem żmijowym", "grobami pobielanymi". Nawet do Piotra zdarzyło mu się powiedzieć "Idź precz szatanie, bo nie myślisz o tym co Boże, ale o tym co ludzkie". Jak widać inaczej Syn Boży rozumiał miłość bliźniego niż wielu współczesnych chrześcijan. Ci ostatni, nie pozwalając zaistnieć swojej złości, nie wiedzą zapewne, że i tak nie potrafią jej zniszczyć. Mogą tłamsić, powstrzymywać i blokować, ale efekt będzie taki, jak wyżej opisano.

A co z innymi uczuciami- są moralne?

Jezus natomiast będąc człowiekiem przeżywał też wszystkie ludzkie uczucia. Oprócz opisanej złości, znajdziemy passusy jak płakał zasmucony, np. nad grobem Łazarza, lub nad Jerozolimą, którą czekały dramatyczne wydarzenia. Kiedy indziej "rozradował się w Duchu Świętym". Niewątpliwie też odczuwał strach w Ogrodzie Oliwnym, kiedy modlił się przed ukrzyżowaniem, pocił się krwawym potem, co jest oznaką niezwykłego stresu. Apostołom wyrzucał wtedy, że pozostawili Go samotnego. Podobnie jak złości, także innych uczuć nie blokował, wiedząc, że są to naturalne doznania i ich nie potępiał, przeciwnie sam ich doświadczał.

Gniew to rodzaj złości, czy to on jest zły?

A co z gniewem, który Kościół uznał za jeden z grzechów głównych, o czym przeczytamy w każdym katechizmie? Należy to chyba rozumieć jako pewną przesadę, zapamiętanie się w gniewie, czy jak kto woli, w złości. Gdyby w ogóle gniew był całkowicie nie do zaakceptowania pozostałe grzechy główne też byśmy musieli tak potraktować. Odrzucić lenistwo by oznaczało, że nie można odpocząć, brak pychy to niewiara w swoje możliwości, zazdrość musielibyśmy zastąpić naiwnością, nieczystość celibatem, a nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu... strajkiem głodowym? Wynika z tego, że wymienione grzechy są bardziej brakiem zdrowego rozsądku, przekroczeniem pewnej granicy niż złem absolutnym. Można też serię siedmiu grzechów głównych rozumieć jako działanie, nie zaś myślenie, ani tym bardziej doznawanie uczuć. Wszystkie (a więc gniew również) oznaczają złe postępowanie.

Czy psychologię i moralność można połączyć? Nawet trzeba.

Jeśli już zamknęliśmy usta zarówno diabełkowi, jak i aniołkowi, jak sobie ze złością radzić? Wiemy, że wolno nam jej zaznawać, a z drugiej strony niekoniecznie trzeba wyrażać- a czasami lepiej nawet tego nie robić. Niekiedy już samo doświadczanie jest wystarczające- że zdajemy sobie sprawę z "gotującej" się w nas złości. Jeśli jednak doświadczamy już złości, która zaczyna "kipieć", wtedy istotnie może warto ją wyrazić. Złość budzi się wtedy, kiedy trzeba coś obronić, np. godność, naszych bliskich, podstawowych wartości. Zatem, może faktycznie warto tej złości posłuchać. Choć wyrazić, nie musi oznaczać rzucania talerzami ani awantur- zwerbalizowanie uczucia , a więc wypowiedzenie tego "co leży na wątrobie" może w zupełności wystarczyć.

Tomasz Czyżewski

Share on Facebook

Loading

Znajdź nas na facebook'u