Gorliwy katolik z zasady nie myśli o rozwodzie. Poważnie przecież traktuje tekst przysięgi, którą złożył przed Bogiem i małżonkiem. Dlatego woli separację. Niestety, niekiedy musi pomyśleć i o rozwodzie, kiedy taką propozycję usłyszy od osoby do niedawna tak bliskiej. Jak wtedy postąpić?

Czy w Kościele możliwa jest tylko separacja?

Z katolickiej prasy dowiesz się, że jedynym wyjściem jest separacja, którą Kościół wywalczył, żeby wierni mieli jakieś rozwiązanie swojego problemu. Na pewno się to sprawdza, kiedy oboje małżonków równie mocno pragną dochować wierności swoim przekonaniom, co i rozstać się ze swoją niepasującą już połówką. Ale co w sytuacji- a tych jest zdecydowanie więcej- kiedy tylko jednej stronie zależy na katolickich wartościach? Niestety nie ma separacji dla jednej osoby i rozwodu dla drugiej. Trzeba coś wybrać.

Rozwód nie musi być grzechem

I tutaj pojawia się ważne zastrzeżenie. Otóż sam rozwód grzechem nie jest. Chrześcijanin wciąż może przystępować do Komunii świętej i innych sakramentów. Co więcej, wcale niekoniecznie sakrament małżeństwa jest dla niego wykluczony. Jeśli udowodni przed sądem biskupim, że ślub był zawarty nieważnie, znowu - a  w sensie kanonicznym po raz pierwszy - może się pobrać. Pisałem o tym w artykule Rozwód, a Kościół, gdzie zwróciłem uwagę, że stwierdzenie nieważności małżeństwa ma głęboki sens. To właśnie w trakcie takiego procesu okazuje się często, że to małżeństwo w istocie nieważne, w zasadzie nie mogło się udać. Ludzie co prawda dojrzewają i się zmieniają, więc nie jest to wykluczone. Niemniej kruche fundamenty nie rokują dobrze.

Co w Kościele znaczy rozwód, a co separacja?

Jeśli faktycznie było to małżeństwo niesakramentalne- mimo że bez procesu kościelnego jest uważane za ważne- separacja nie ma sensu. Oznacza bowiem ewentualność powtórnego zejścia się. A do jakiego związku mieliby oboje wracać? Do tego dochodzi praktyka sądów biskupich, które nie podejmują się procesu, jeśli nie ma rozwodu, a jedynie kiedy doszło do separacji. Dopiero trwały rozpad związku umożliwia wszczęcie postępowania. Albowiem dopóki kanoniści nie stwierdzą, że małżeństwo było nieważnie zawarte, faktycznie ono istnieje.

Czy rozwód jest w Biblii potępiony?

Upieranie się przy separacji- odpowiedniej, jeśli obu stronom na tym zależy- nie ma religijnego sensu, bo mówimy o związku cywilnym. Jeśli związek został zawarty przed świeckim urzędem, niby dlaczego w dowolny sposób nie można by go rozwiązać? I nie jest ważne czy w formie separacji czy rozwodu. Z punktu widzenia wiary to nie ma żadnego znaczenia. Ewentualnie można by się zastanowić nad tzw. grzechem cudzym, czyli narażeniem na grzech. Jezus przestrzega przed tym, by "nie oddalać swojej żony" (podobnie odnieśmy te słowa do "męża"), ponieważ "naraża się ją na cudzołóstwo" (por. Mt 5, 32). Zbawiciel zastrzega jednak, że w przypadku "nierządu" to rozumowanie już traci rację bytu, ponieważ nie można narażać na coś, co już się stało. Nie ma też mowy o sytuacji, kiedy to druga osoba chce się rozstać - ona już zdecydowała, na nic się więc jej nie naraża.

Psychologiczne znaczenie separacji i rozwodu

Na koniec dodajmy psychologiczny punkt widzenia, bardzo ważny, jeśli nie chcemy traktować Słowa Bożego jako skierowanego przeciwko człowiekowi. Nie zgadzanie się na rozwód pozornie ma walory religijne, jako sposób na dochowanie małżeńskiej przysięgi. W rzeczywistości jest zablokowaniem życiowej sytuacji. Nie tylko nie pozwala na ułożenie sobie życia podejmującemu inicjatywę wiarołomnego małżonka, ale również i drugiej strony. W rezultacie postawiony przed faktami dokonanymi małżonek stawia siebie w sytuacji nieustannego oczekiwania. Zamiast zamknąć pewien rozdział swojego życia, wciąż będzie żywić złudzenia na przywrócenie poprzedniego stanu, a być może odczuwać mściwą satysfakcją, że również i ?on? (lub ?ona?) także nie może być szczęśliwy. Tak podtrzymywany stan zamrożenia nie jest dobry ani psychologicznie, ani duchowo. O wiele korzystniej jest zaakceptować nawet najtrudniejszą sytuację i pozwolić się Bogu prowadzić dalej, za zakrętem.

Pogodzić się z rozstaniem, zgodzić na rozwód, a potem postarać się o stwierdzenie nieważności małżeństwa, a jeśli się to nie uda, żyć w czystości- to postawa godna chrześcijanina.

Tomasz Czyżewski

Share on Facebook

Loading

Znajdź nas na facebook'u