ale nie trzeba-Halo! Jest tam kto?! Nie mogę drzwi otworzyć, ręce mam zajęte. No, szybciej tam, bo już nie daję rady.

Nieco korpulentna pani w średnim wieku, aczkolwiek z fioletowymi lokami i mocnym makijażem (na tak wyjątkowy dzień zrobiła się na bóstwo) wreszcie się doczekała i drzwi gabinetu nauczycielskiego się otworzyły.

-Sama nie wiem po kiego? przynoszą całe to zielsko. Postoi to w wazonie trzy dni i zaraz trzeba ze śmieciami ganiać trzy piętra- zagaiła wchodząca kobieta.

-A ja tam lubię kiedy przynoszą kwiaty na koniec roku, jest wtedy tak pięknie- odrzekła cichutko szczupła i drobna blondynka, wyraźnie młoda i o wyraźnie długich nogach, których zresztą pod kusą spódniczką nie ukrywała.

-Ja tam się z Haliną zgadzam- wtrąciła się czerwono-włosa nauczycielka w wieku zbliżonym do fioletowo-włosej-  na co komu te badyle. Ja tam wolę coś konkretnego. Moi na szczęście to wiedzą. Dajmy na to ekspres do kawy... 5c w zeszłym roku taki mi przyniosła. Dobrze zrobili, bo w poprzednim roku dali mi serwis, więc się uzupełniło. A jak ułatwia to życie moim ulubionym rodzicom? już teraz wiedzą, że czekoladki i kawa (ale koniecznie rozpuszczalna) będzie w sam raz. Gdybyście widzieli jacy chodzą rozpromienieni wśród reszty gapiowatych rodzicieli.

-Ty Jadźka masz rację - orzekła kobieta "bóstwo"- Ja swoim nic nie sugerowałam i chodzą jacyś tacy, nie tacy. Oczy podkrążone, widać, że męczy się biedaczka. Inna wzrok ma wręcz nieruchomy, ciało jakieś nieruchawe, twarz maskowata, chyba się poddała... Widziałam jedną jak się snuła pod ścianami ze wstydu, unikając spojrzeń, włosy rozczochrane, sukienka pomięta. Wiadomo nic nie przyniosła, ale było mi jej żal, dobra to w gruncie rzeczy kobiecina... Ty Jadźka masz łeb, jak ty to robisz, że się domyślili?

-Cóż, trzeba trochę sprytu kochana. Przychodzili z badylami, a jakże. Wtedy trzeba zimnym głosem powiedzieć: "tam". I wskazać ławkę, gdzie to całe barachło leży. Nawet do ręki nie bierz, to podstawa. Zwykle na szczęście są tacy, co rozumieją w czym rzecz. Wciskają ci po kryjomu, jakieś bombonierki, koniaki, no i kawę właśnie. Kiedy, ktoś cichutko szepcze i podaje swój suwenir, zaraz pochwal roztropnego rodzica. I to głośno, tak żeby wszyscy słyszeli. "Ależ moja droga pani, nie trzeba było, to naprawdę niepotrzebne". Bo widzisz moja kochana, tak ten świat jest urządzony, że ludzie rozumieją dokładnie na odwrót to, co mówisz. Można też dodać, coś w rodzaju "wystarczyłyby skromne kwiaty"- rozumiesz, ani by nie wystarczyły, ani skromne, ani kwiaty... Acha, nie zapomnij okazać wzruszenia, warto mieć nawet chusteczki, gdzieś na podorędziu. Potem weź ten prezent i się z nim nie rozstawaj. Durne kwiaty, rozumiesz, leżą gdzieś sobie, a ty siedzisz gdzie indziej z ulubionymi podarkami. Kiedy rodzice, widzisz, że nie są zbyt rozgarnięci, trochę rozgarnij ich zwoje mózgowe na wywiadówkach. Możesz np. wspomnieć: "kiedy wczoraj przy trzeciej kawie zastanawiałam się nad ocenami naszych (to "naszych" jest bardzo ważne) dzieci..." Albo: "na ostatniej naszej wycieczce nawet czasu na kawę nie było..." I w ten deseń, w końcu załapią.

Czerwono-włosa Jadźka wpatrzona w koleżankę, nie uroniła ani słowa. Jakby spijała z karminowych ust koleżanki cenne, życiowe rady. Po chwili ocknęła się jednak, poruszyła energicznie na krześle, poprawiła obcisły kostium w kolorze wiśniowym (zdawał się najlepiej pasować do aktualnej fryzury). Przypomniawszy sobie, że siedzi z nimi inna nauczycielka, uznała za stosowne wprowadzić ją do rozmowy. Choć po prawdzie, nie lubiła za bardzo "tej młodej". Drugi rok dopiero pracuje, co ona tam wie o życiu? No i ten wu-ef, co to jest w ogóle za przedmiot?! 

-A pani, pani Sandro co o tym myśli?

-Ja? -Sama nie wiem, to trochę takie krępujące?

Długonoga Sandra nie zdążyła dokończyć myśli, kiedy po raz kolejny dało się słyszeć pukanie. Puk, puk? Jednak nikt nie wchodził, a przecież wiadomo, że drzwi na klucz nie są zamknięte. Po kolejnym puk, puk wszystko wyjaśnił tajemniczy, ale ...męski, ...głęboki, ...kulturalny, ...miły, ...seksowny głos. 

-Przepraszam, może ktoś otworzyć? Niestety mam zajęte ręce- bardzo proszę... - Przez chwilę ukojone zmysły nauczycielek, naraz się ożywiły. Najszybciej ocknęła się pani Halinka, która po dwóch susach już była przy drzwiach, gdzie stał wysoki, szczupły, lekko szpakowaty brunet w tweedowej marynarce. "Boże jaki on przystojny"- pomyślała Halina. Ale nie czas był na rozmyślania, bowiem uśmiechnięty tatuś (jak się okazało) zaraz uprzejmie się odezwał: 

-Przepraszam, ja do pani Sandry... a tutaj jest nasza pani. Przyniosłem mały upominek od 5d, telewizor plazmowy. Gdzie postawić pudło? - Pani Sandra zdążyła jedynie powiedzieć "Ależ..." kiedy w drzwiach pojawił się kolejny mężczyzna, co prawda lekko łysiejący, ale równie szczupły i wysoki.

-Przy okazji i ja wniosę pamiątkę od 6f dla pani Sandry, rower treningowy do fitnessu. Taka piękna kobieta z pewnością dba o figurę- wyjaśnił.

-A ja przyniosłem aparat fotograficzny- to kolejny przystojny tatuś- naprawdę świetny, lustrzanka, z wymiennymi obiektywami, utrwali nasze niezapomniane chwile.

-Ja natomiast- tym razem to pan Gienek z zet-pe-te - pomyślałem, że od przyszłego roku będę panią Sandrę podwoził, przecież mieszkamy tak blisko. 

Że jeszcze bliżej mieszkają i pani Halinka i pani Jadźka to mu do głowy nie przyszło... im co prawda przyszło, ale już jakoś niezręcznie było o tym mówić.

Tomasz Czyżewski

Share on Facebook

Loading

Znajdź nas na facebook'u