Sekta próbuje na różne sposoby przywiązać osobę do siebie. Szefowie wywołują wrażenie, że mają specjalne względy w świecie duchowym - wyjątkowe zdolności, Boskie namaszczenie, kontakt z Bogiem itp. Takim duchowym przewodnikom można w pełni zaufać, a w końcu poddać się ich woli. Guru lub przywódcy są jakby głosem Boga. Tylko wyjątkowy przywódca może przekazać prawdziwą wiedzę, wiarę, doktrynę, niosącą wyzwolenie i zbawienie. Tak powstaje pozbawiona błędów święta nauka - według określenia Roberta J. Liftona- zgodna z naukowym światopoglądem i zasadami moralnymi[1]. Z taką "prawdą" dyskutować nie można, trzeba ją przyjąć w całości. Mistrz nie może się mylić, dlatego najmniejszy ułamek doktryny musi być ślepo wyznawany. Ponieważ tylko ta doktryna niesie zbawienie, ocalenie albo rozwiązanie najważniejszych problemów - inne organizacje są w najlepszym wypadku nic nie warte, w najgorszym są dziełem szatana. Sekta tworzy dualizm w postrzeganiu świata. Prawda i dobro jest tylko w grupie, poza nią wyłącznie zło i kłamstwo. Istotnym elementem przekazu jest idealna społeczność, którą tworzą współwyznawcy, ponieważ to dowodzi prawdziwości wyznania. Grupa jest wobec tego idealizowana. Członkowie są przekonani, że nigdzie poza grupą nie znajdą tak pięknej miłości i tak moralnego postępowania, tyle dobra i mądrości.
Święta nauka
Organ centralny Świadków Jehowy, tzw. Ciało Kierownicze uważane jest przez wyznawców za pośrednika między Bogiem a członkami organizacji. "Obowiązek zaspokajania naszych potrzeb duchowych spoczywa dziś przede wszystkim na 'niewolniku wiernym i roztropnym'. Reprezentuje go Ciało Kierownicze, które prowadzi i koordynuje ogólnoświatową działalność głoszenia o Królestwie (...) Ponieważ to zadanie wyznaczył im Bóg, zasługują na pełną współpracę, podobnie jak ciało kierownicze w I wieku"[2].
Potrzeby duchowe "niewolnik wierny i roztropny" zaspokaja na zebraniach, a zwłaszcza poprzez publikacje: "(...) Jehowa dostarcza pokarmu duchowego, a dzieje się to na regularnych, cotygodniowych zgromadzeniach przewidzianych na studiowanie Biblii i przygotowywanych przez Towarzystwo Strażnica materiałów pomocniczych do studium"[3].
Nauki publikowane przez Towarzystwo Strażnica niejednokrotnie ulegały zmianie, co zdaje się świadczyć o tym, że przynajmniej nie zawsze Ciało Kierownicze miało rację. Co więcej, Świadkowie Jehowy zdarza się, że o tych zmianach wiedzą, a mimo to głoszą nauki, których nie mogą być pewni, że nie ulegną zmianie. Okazuje się bowiem, że nie chodzi o głoszenie prawdy lecz "utrzymywanie właściwego tempa" i "nie wybieganie przed niewolnika", ponieważ "nierzadko właśnie to, co budziło (...) niepokój, zostało później zmienione - w czasie wyznaczonym przez Jehowę".[4] Właściwe odczytanie Bożej prawdy bynajmniej nie uprawnia do zmiany przekonań: "Rzecz jasna, że niektóre osoby mogą mieć myśli, które dopiero później zostają opublikowane: ta rzecz podana wcześniej byłaby przedwczesna, nie byłaby w czasie słusznym. Czekajmy na Pana! (...) Niewolnika prowadzi i w razie potrzeby koryguje Jehowa i Chrystus, a nie my jako jednostki"[5].
Boskie namaszczenie
Powstaje pytanie skąd wiadomo, że "niewolnik wierny i roztropny" sam sobie nie nadał praw wyjątkowej łączności z Jehową. Otóż, na to mają wskazywać dowody m.in. radość[6], jedność[7], braterstwo[8], przeciwstawianie się sekciarstwu[9], miłość do Jehowy[10], pokojowe usposobienie[11], neutralność[12], obywatelska postawa[13] proroctwo dotyczące głoszenia o Królestwie[14] i inne zalety "teokratycznej organizacji". Wartość wspaniałych tych przymiotów pomniejsza jednak świadomość ich wymuszenia przez Ciało Kierownicze. "Wszyscy Świadkowie oddani Bogu muszą być lojalni wobec Jehowy i organizacji"[15], ponieważ "'wielka rzesza', która będzie posłuszna Jehowie, zostanie zachowana podczas 'wielkiego ucisku' i będzie się cieszyć życiem w Bożym nowym świecie"[16].
Idealizacja grupy
Świadkowie Jehowy są przekonani, że stanowią lepszą część ludzkości. "W świecie, który 'zatracił wszelkie poczucie moralności', Świadkowie słyną z tego, że prowadzą życie uczciwe i czyste moralnie..."[17], piszą też o sobie: "nie pozwalamy sobie na przemoc, niemoralność, jak otaczający nas świat..."[18]. Publikacje z Brooklynu obfitują w budujące przykłady: handlarka przestaje oszukiwać[19], kasjer bankowy zdumiony zwrotem nadpłaty[20], 96-letni mężczyzna legalizuje swoje małżeństwo[21], Świadek zwraca znalezioną portmonetkę[22], Świadek zwraca pieniądze[23], uczennica oddaje pierścionek z brylantem[24].
Nie jest to obraz tak prawdziwy, jak się czcicielom Jehowy wydaje, nawet pomijając wspomnianą regułę lojalności wobec organizacji[25] wymuszającej rygorystyczne przestrzeganie przepisów i zasad moralnych. Niekiedy nawet w publikacjach Towarzystwa Strażnica można przeczytać: "Również w naszych czasach wiele tysięcy odpadło od wiary z powodu rozwiązłego trybu życia, wszeteczeństwa i cudzołóstwa"[26], zdarzało się niektórym Świadkom, że mieli "problemy związane ze sprawami finansowymi itp."[27]; byli też "nadzorcy chrześcijańscy, którzy rozwinęli wątpliwe interesy"[28]; a nawet "...pozwolili sobie na nieskrępowaną pogoń za przyjemnościami i na niemoralność"[29].
Szczególnej idealizacji poddaje się przywódców organizcji, poczynając od Charlesa Taze Russella. Tymczasem ojciec założyciel bezprawnie podawał się za pastora, nie mając wymaganych studiów filozoficzno-teologicznych, a nawet nie był w stanie rozpoznać liter greckiego alfabetu. Żona kaznodziei Maria Franciszka Russell wygrała w 1906 r. proces sądowy, oskarżając męża o wielokrotne ubliżanie w obecności osób trzecich i ograniczanie wolności. W kolejnym roku uzyskała prawo do alimentów dowodząc, że "pastor" zdradzał ją jawnie i we własnym domu ze swoją sekretarką Rose Ball oraz (jednocześnie) służącą Emily Mathew. W celu finansowego podreperowania nowego przedsięwzięcia religijnego Russell spekulował "cudowną pszenicą" i "fasolą milenijną", które sprzedawał kilkadziesiąt razy drożej niż cena rynkowa. [30]. Następca pierwszego prezesa, Joseph Franklin Rutherford zanim zetknął się ze Świadkami Jehowy, był kilkakrotnie karany i upominany za niewłaściwe pełnienie czynności zawodowych adwokata[31]. Zasłynął z postawienia w 1929 r. tzw. "Domu Książąt" (hebr. Beth-Sarim) w San Diego, w Kalifornii. Mieli tam mieszkać zmartwychwstali patriarchowie Starego Testamentu. Ponieważ nic takiego się nie stało zamieszkał tam prezes, który formalnie kupił posiadłość za 10 dolarów[32].
[1] Lifton R.J., Tought Reform and the Psychology of Totalism, New York 1961, por. Hassan S., Jak uwolnić się od manipulacji psychicznej w sekcie, Łódź 2001, s.53.
[7] Codzienne badanie Pism, Nowy Jork 1995, s.5-6; Rocznik Świadków Jehowy 1994, Nowy Jork 1994; s.253-254, Wspaniały finał Objawienia bliski!, Nowy Jork 1993, s.122-123; Przebudźcie się!, nr 1/91, s.8-10.
[25] ?Wszyscy Świadkowie oddani Bogu muszą być lojalni wobec Jehowy i organizacji?- Strażnica, nr 22/92, s.20.
[32] Martin R. J. ?Prawda odnośnie domu w San-Diego?, w: The Golden Age z 19.03.1930, (pol. z 15.04.1931, s.118-9). Świadkowie Jehowy głosiciele Królestwa Bożego, Nowy Jork 1995, s.76 , por. s.89 stwierdza jedynie, że ?z funduszy zebranych specjalnie na ten cel?, członkowie Towarzystwa Strażnica, zakupili dla chorego na płuca Rutherforda parcelę pod budowę domu.