W okresie świątecznym nierzadko "kolędujemy" po rodzinie. Odwiedzamy się, obdarowujemy prezentami, składamy życzenia, no i całujemy. Przybiera to niemal religijną formę. Jasne, że Boże Narodzenie ma wymiar religijny. To się jednak rozciąga zaskakująco szeroko... zbyt szeroko.
I my odwiedziliśmy z całą rodziną krewnych. Na początek oczywiście całowanie. Ciotka z wujkiem pokasływali jednak, chrypieli i w ogóle było widać oznaki zarazy, od której warto trzymać się z daleka. Jako pierwszy powstrzymałem się przed wylewnym witaniem, co krewni z trudem przyjęli do wiadomości. Ale już dzieci nie uniknęły zarazków, czy raczej nie chciały uniknąć. Ani wujostwu, ani mojemu potomstwu, nie w smak było poprzestanie na zdawkowym "dzień dobry", "witajcie" itp. zwrocie. Jakby koniecznie musieli - jedni przekazać, drudzy pobrać - odpowiednią dawkę mikrobów. I tak też się stało. Rytuał musiał zostać dopełniony, mimo całej jego szkodliwości.
Najwyraźniej jesteśmy stworzeniami rytualnymi.
2015-12-27