Starsza Pani nadzwyczaj żwawo biegała po peronie, rozglądając się nerwowo, wyraźnie kogoś szukając. I tak biegając to w lewo, to znów w prawo, wreszcie odetchnęła z ulgą. W końcu, niedaleko zobaczyła swojego wnuka. Rozłożyła ręce najrzerzej jak umiała, pochyliła się przyjmując wzrost dziesięciolatka i rozpoczęła swój Dudek-dance. Chłopiec trochę się uchylał, ale babcia okazała się bardziej sprytna i szybko zanurzyła w objęciach kochanego malca.
(cmok, cmok)
- A mój ty dziubdziusiu jeden! A ti, ti, kochanieński! No chodź do babinki, przywitaj się słodziaczku milusi. No jak tam podjóź minęła? Jak ci było? A pasaziejowie nie dokuciali ci za bardzo? Miałeś dla siebie dwa miejsca? Zjobiłeś jak babuńcia mówiła- połoziłeś się na dwóch siedzeniach i udawałeś zie śpiś? ...Zuch chłopak.
(cmok, cmok)
-A potem, jak już jusiliście, pozwolili ci chodzić po przedziale? Przecież ty żywe sjebejko jesteś, na miejscu nie usiedzisz! A batoników ci nie zabjakło, cipsy miałeś, soczek też, a on cię nie wygłodził? przecież całe pół godziny musiałeś biedaczku przeciejpieć! A mówiłam twojej mamusi, żebyście zamieszkali z nami. Przecież wolny pokój się marnuje. Ale nie! On przecież musiał daleko was wywieźć od rodziny najbliższej.
(cmok, cmok)
-A lodzika nie chcesz? Mam też tu winoglonka i cukiejki. Cio? Chodź na bajanka cię wezmę. Nóźki musiały ci się zmęcić.
I wtedy z wagonu wypadł spocony ojciec z dwiema ogromnymi walizami- bo przecież przyjechał z wnukiem na cały weekend. Ledwo dostrzegł szybko oddalającą się w tłumie babcię. Na szczęście była dobrze widoczna, a właściwie górujący nad innymi, siedzący na niej syn, którego głosu już jednak nie dało się usłyszeć.
2013-05-24