Księża niekiedy nie potrafią się powstrzymać, żeby nie wypowiedzieć swoich poglądów, które doprawdy w nikłym stopniu odnoszą się do wiary. Choć niewykluczone, że oni sami inaczej to postrzegają. Można bowiem widzieć świat w czarno-białym schemacie. Szkoda, bo rzeczywistość jest o wiele bogatsza.

Do ulubionych tematów godnych napiętnowania z ambony należą psychologowie, politycy, zwłaszcza reprezentujący PO i oczywiście zjawisko gender. Tym razem bezbożna okazała się również ewolucja, bo - jak ksiądz to celnie ujął -  "niektórzy wierzą, że pochodzimy od małpy".   

Zadziwiające, że ponad 150 lat od epokowego odkrycia Karola Darwina zdarzają się ludzie, którzy wątpią w teorię doboru naturalnego - teorię na podstawie której powstało już szereg nauk, m.in. antropologia, paleontologia, prymatologia. Jak zauważył Frans de Waals, trzeba być w dzisiejszych czasach dość odpornym na wiedzę, by zaprzeczać idei ewolucji.

Owszem, nierzadko ewolucjonizmowi przeciwstawia się tzw. kreacjonizm, co brzmi bardziej po Bożemu. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że mniej to wynika z dowodów naukowych, a bardziej z gorliwości, by nie powiedzieć, nadgorliwości religijnej. Inaczej mówiąc - im więcej rzeczy przypisze się Bogu, tym bardziej On to doceni. Jak w szkole. Sam kiedyś w szkole pracowałem i spotkałem się z zadziwiającym zjawiskiem. Uczeń, który nie rozumiał tematu, nie próbował go pojąć, tylko uczył się "na blachę, licząc na to, że będzie nagrodzona jego pracowitość, a nie rozumność. Wracając do ewolucji, jej chrześcijański adwersarz, również ze swojej głupoty robi cnotę. Myśli bowiem: "może i nie mam racji, ale czy Bóg może się na mnie gniewać, jeśli pomyliłem się religijnie?".

Będąc nauczycielem, byłem jednak zły na ucznia, który znalazł sobie taki wybieg. Po drugie, warto siebie zapytać, czy Bóg jest wrogiem rozumu? Po trzecie czy natura, z którą tak nas wiąże ewolucja, nie jest stworzona przez Boga? Po czwarte, czy to w ogóle jest problem teologiczny, czy od wiary w ewolucję lub nie, zależy zbawienie? Po piąte, czy kreacjoniści skutecznie nie zniechęcają umysły naukowe od chrześcijaństwa?

Biorąc to wszystko pod uwagę, czy faktycznie kreacjoniści mają prawo wierzyć, że podoba się Bogu ich ideologiczna gorliwość w tym zakresie?

Dodajmy, kończąc te dywagacje, że walka środowisk chrześcijańskich z ewolucją nie ma katolickiego ale protestancki rodowód. To właśnie protestancka idea "sola scriptura" (łac. "tylko Pismo") każe im porzucać argumenty rozumu na rzecz wiary w biblijne, pisane nawet tysiące lat temu, treści kosmologiczne czy biologiczne.

Kościół natomiast uporał się nauką, która niekoniecznie popiera treści biblijne. Przypomnijmy sobie Kopernika, a zwłaszcza Galileusza, który musiał zmierzyć się z kościelnymi szykanami w obronie teorii heliocentrycznej. Kościół długo się godził z niezależnością nauki. I nie warto wracać do czasu sprzed tego sporu. 

Już Pius XII w 1950 roku zaznaczył, że nie ma sprzeczności teorii ewolucji z wiarą. Jan Paweł II powiedział zawet, że ewolucja jest więcej niż hipotezą, a potwierdzają ją liczne badania naukowe. Benedykt XVI z kolei ostrożnie zauważa, że teoria Darwina jest nie do końca udowodniona i bierze w obronę argumenty kreacjonistyczne. Jak widać papieże mają swoje preferencje, ale żaden nie dyskredytuje naukowych osiągnięć, przeciwnie- czeka na nie z pełną otwartością! Co polecam i naszym katolickim kaznodziejom.

Tomasz Czyżewski



Share on Facebook

Loading

Znajdź nas na facebook'u