Typową wymówką przed porzuceniem zła jest podkreślanie, że inni są jeszcze gorsi. Zwłaszcza księżom się dostaje - nie bez powodu zresztą. Słyszymy o kapłanach alkoholikach, zdziercach, kobieciarzach. Grzesznik wobec tego nawracać się nie ma zamiaru. Bynajmniej nie jest wtedy tak sprawiedliwy, jak mu się wydaje. Co najwyżej pielęgnuje wewnętrzny mechanizm rozszczepienia.

To bardzo archaiczny, by nie powiedzieć pierwotny, mechanizm obronny. Ma on przy tym ogromne znaczenie rozwojowe. To prawdopodobnie najstarsza strategia porządkowania świata. Jeszcze przed zdobyciem umiejętności werbalizacji, a więc i symbolizacji, niemowlę dzieli świat na dwie połowy- tę słuszną i niesłuszną. W tamtym czasie widzi swoje doświadczenia jako albo korzystne dla siebie, albo niekorzystne. Dopiero w wieku ok. pół roku zintegruje (jeśli zdoła) dobrą i złą część matki, wiedząc, że jest to ta sama osoba. W kryzysie chętnie jednak będzie wracać do świata czarno-białego.

Mniej więcej podobny schemat widzimy na filmie "Amerykanin", który mnie urzekł. Tytułowa, grana brawurowo przez George'a Clooneya, postać spotyka księdza. Zgodnie z powyższym opisem, nie omieszkuje dostrzec w nim istotnej skazy. Starszy już kapłan z bólem przyznaje się do swoich istotnie niemałych grzechów. Następuje zwrot akcji. Bowiem i Clooney dostrzega swoje winy. Jego czarno-biały, rozszczepiony świat się burzy. Bohater się nawraca... Chyba... To nie jest jednoznaczny obraz, o grzeszniku, który staje się dobry. My również tracimy nasze rozszczepienie, do końca nie wiemy co, o tym sądzić- czy bohater dobrze zrobił, czy nie? Udało mu się, czy nie? Wygrał, czy przegrał? Mówiąc krótko- fantastyczne! Polecam.

Share on Facebook

Loading

Znajdź nas na facebook'u

Komentarze