Niekiedy specjaliści przekraczają swoje kompetencje. A jeśli jest to zawód o wysokim prestiżu społecznym, to mogą nawet uwierzyć, że mają szczególne prawo kogoś pouczać. Nawet jeśli jakiś psychiatra był w przeszłości Ministrem Obrony Narodowej (Bogdan Klich za rządów PO), nie oznacza, że psychiatrzy znają się na wszystkim. 

Podczas terapii pary zaniepokoiłem się stanem psychicznym pacjentki. Zrobiłem jej więc test Becka na depresję. I rzeczywiście okazało się, że kobieta ma ciężką depresję (nie lekką i nie umiarkowaną). Oczywiście, wysłałem ją do psychiatry, ponieważ w tym stanie nie jest możliwa współpraca.  

Po dwóch tygodniach przyjmowania leków zmiana była zasadnicza. ...Za to mi się pogorszyło. Otóż, zdaniem psychiatry zachowałem się nieprofesjonalnie, testując tylko ją, pomijając męża. Nie wiem, po co miałbym tak robić. Niby dlaczego mam robić testy "po równo"? A potem, mam powiedzieć "pani ma depresję, a pan nie"? 

"Profesjonalizm" psychiatry polega chyba na tym, by pacjentka jak najmniej o sobie wiedziała. Okazało się bowiem, że Pani, zdaniem lekarza, nie ma depresji (przypominam - test wykazał ciężką), ale ...jest rozżalona. I na ten żal przepisał jej psychotropy. 

Krótko mówiąc, jako profesjonalista powinienem zrobić testy obojgu, a o wyniku powiedzieć coś w rodzaju "u pani jakby trochę więcej żalu niż u męża, wobec czego warto chyba być może coś z tym zrobić i wziąć jakieś mało ważne lekarstewka. Ale proszę się niczym nie przejmować. Będzie dobrze". 

A jednak, pozostaję na swoim stanowisku, ponieważ pacjentka musi się przejąć swoją sytuacją, jeśli ma coś z tym zrobić. Co będzie jeśli zbagatelizuje swoją sytuację? Dodam, że pacjentka była po próbie samobójczej. Ale na pewno nie była idiotką, której można wcisnąć "rozżalenie". A co do profesjonalizmu, to zastanawiam się, czy lekarz zdawał sobie sprawę jak bardzo wpływa na terapię, podważając mój autorytet.

2016-01-05

Share on Facebook

Loading

Znajdź nas na facebook'u

Komentarze